Zawieszenie działalności

W tej chwili nie mam za dużo czasu na działalność blogową, a przygotowane do publikacji recenzje jakimś sposobem zostały wykasowane przez b...


W tej chwili nie mam za dużo czasu na działalność blogową, a przygotowane do publikacji recenzje jakimś sposobem zostały wykasowane przez blogger. Z tej przyczyny muszę zawiesić bloga. Chociaż trochę mi szkoda, ponieważ w rebranding włożyłam dużo wysiłku. Na razie przenoszę się z aktywnością na instagram: @pewnalekturka - gdzie wróciłam do dawnej formuły mini-recenzji, która najbardziej mi odpowiada.

Podsumowanie lipcowo-sierpniowe

Nie wiem, czy da się znaleźć dla mnie jakieś usprawiedliwienie. Całe wakacje zleciały, a na blogu nic nowego. Lipiec miał to do siebie, ż...


Nie wiem, czy da się znaleźć dla mnie jakieś usprawiedliwienie. Całe wakacje zleciały, a na blogu nic nowego. Lipiec miał to do siebie, że na czas urlopu zabrałam ze sobą tylko trzy książki (z racji ograniczenia bagażowego), więc musiałam przystopować z czytaniem (i zaglądaniem do internetu). Zaś sierpień, miesiąc remontu i stresu, został dedykowany zakończeniom serii/kontynuowaniem ich do oporu, dzięki czemu udało mi się nadrobić zaległości. (I tym samym dobiłam do ponad 52 przeczytanych książek w tym roku, ale raczej nie zapowiada się, żebym pobiła swój rekord sprzed dwóch lat).
Poza tym, że mnie na blogu nie było widać, pracowałam nad nowym profilem na instagramie. Wciąż jest w budowie - myślę nad kompozycją postów i ich szablonami. W połowie września powinien być już oficjalnie rozplanowany.

Przypominajka: Pan Pip

Im więcej czytam, tym mniej mam czasu na bloga. Dziwna zależność, dlatego tym razem przypominam moją opinie o "Panie Pipie" spr...

Lloyd Jones - Pan Pip - recencja pewnalekturka

Im więcej czytam, tym mniej mam czasu na bloga. Dziwna zależność, dlatego tym razem przypominam moją opinie o "Panie Pipie" sprzed dwóch lat.


Dziewczyny z Danbury

Zawijam na bloga z przypominajką książki, która popchnęła mnie do obejrzenia serialu "Orange is the new black" - czego absolutn...

Dziewczyny z Danbury - Piper Keman - recenzja pewnalekturka

Zawijam na bloga z przypominajką książki, która popchnęła mnie do obejrzenia serialu "Orange is the new black" - czego absolutnie nie żałuję. Choć opowiadają o tym samym i poruszając podobne wątki, to mają inny punkt ciężkości. Serial, z wiadomych przyczyn, bardziej rozbudował fabułę i znacząco odszedł od historii, na której bazował, wkroczył w gatunek dramatyczno-komediowego, podczas gdy książka jest kroniką nieco bardziej dramatyczną-traumatyczną - bo jakby nie było, autorka opowiada prawdziwe historii kobiet, które odsiadywały razem z nią.


Przypominajka: Ości

Powracam do cyklu przypominajkowego. Ostatnimi czasy mam problem w zabraniu się do czytania, a już do pisania o książkach, to w ogóle szk...


Powracam do cyklu przypominajkowego. Ostatnimi czasy mam problem w zabraniu się do czytania, a już do pisania o książkach, to w ogóle szkoda gadać/pisać, dlatego czas na... odgrzewanie mini-recenzji! W dzisiejszym odcinku przypominam o bardzo dobrej obyczajówce polskiego autora, co również przypomina mi, żebym się wreszcie zaczęła obkupować w pozostałe powieści Karpowicza.

Podsumowanie majowo-czerwcowe

Ostatnie dwa miesiące były dziwaczne. O ile w maju, mimo największego natężenia zaliczeń i egzaminów, zdołałam utrzymać dobre tempo pochła...

Ostatnie dwa miesiące były dziwaczne. O ile w maju, mimo największego natężenia zaliczeń i egzaminów, zdołałam utrzymać dobre tempo pochłaniania kolejnych tomiszczy, to w czerwcu dopadł mnie kryzys. Pisanie eseju zaliczeniowego, które sprawiło, że czułam się dokładnie jak Harry podczas kary u prof. Umbridge, odebrało mi ochotę na obcowanie ze słowem pisanym na dobre dwa tygodnie. To była prawdziwa męka. Spis lektur w dalszej części wpisu.

Post-eurowizyjna depresja cz. 1

No tak, każdy fan Eurowizji zna to uczucie głębokiej tęsknoty za muzycznymi emocjami i przygnębienia, bo kolejna taka porządna dawka europe...


No tak, każdy fan Eurowizji zna to uczucie głębokiej tęsknoty za muzycznymi emocjami i przygnębienia, bo kolejna taka porządna dawka europejskiego folkloru dopiero za niecały rok. Tak, niecały - w ten sposób się pocieszam. By nieco złagodzić PED środków jest wiele: płacz w poduszkę (nie polecam, na mokrej trudno zasnąć), z nostalgią oglądanie poprzednich edycji (jeśli nie dysponuje się wersją na DVD to jest się skazanym na wrzucone w necie niekompletne wersje z zagłuszającym rosyjskim komentarzem) albo słuchanie w kółko eurowizyjnych hitów i tworzenie playlist, tak jak to zrobiłam. Efekt możecie posłuchać w dalszej części wpisu.