W opisie na okładce książki wydawca określił, że "Monument 14" jest połączeniem "Władcy much" z filmem "Pojut...

Monument 14. Trylogia

2/12/2016 Insane sanity 0 Komentarze/y



W opisie na okładce książki wydawca określił, że "Monument 14" jest połączeniem "Władcy much" z filmem "Pojutrze". Z tych dwóch tylko jedno znam. Pamiętam, że do "Władcy much" musiałam robić  dwa podejścia i nieźle mną wstrząsnęło - poziomem okrucieństwa współczesnej podstawówki (bo podejrzewam, że składanie ofiar z ludzi jest tam już na porządku dziennym). A nic nie poradzę, że tak wabi mnie wyraz "apokaliptyczny" (na przemian z "antyutopią"), że za każdym razem wpadam jak ta mucha w lep. A czy było warto wpaść w "Monument 14"?


Ponieważ książki tej serii są dość krótkie, w okolicach 300 stron każda, a czyta je się diabelnie szybko, uznałam, że zrecenzuję je zbiorczo.



Monument 14. Odcięci od świata
Pierwsze zdanie książki - bum! - napisane w 2 os. liczby pojedynczej. Niewiele trzeba, żeby zaciekawić czytelnika - wystarczy użyć oryginalnej formy narracji, która włączy go do akcji. Plusik dla autorki.
Nawet nie zdążyłam się wygodnie umościć w fotelu, gdy rozwój wypadków potoczył się jak lawina. I naprawdę nie ma co nastawiać się na chwilę oddechu, akcja nie zwalnia aż do końca.
Co do narracji - za dużo po nastolatku nasiąkniętym amerykańską kulturą spodziewać się nie można. Dlatego poziom narracji i użyty język pozostawiają sporo do życzenia. A wieczne komentarze Deana czasami potrafią mocno zirytować (a komentuje dosłownie wszystko). Do tego nadużywanie słowa "cool". Jasne, to takie młodzieżowe posługiwać się jednym utartym zwrotem. Ale nie zaszkodziłoby, by przetłumaczyć je chociaż na polski (nasze swojskie "fajnie" jest tak obszerne znaczeniowo, że nie "zabiłoby" to ducha powieści). Poziom dialogów raczej na dobrym poziomie.
Mam wrażenie, że w książce zostało wprowadzonych za dużo bohaterów. Łapałam się na tym, że nie wiedziałam, o kim mowa, chociaż miałam już za sobą większą część powieści. (Chwila, Max to ten mały? Kim do licha jest Alex?) Zaś co do kreacji bohaterów - na oryginalność czy chociaż na dobitne przeobrażenia wewnętrzne nie ma co liczyć. Każdy zachowuje się zgodnie ze skryptem - Dean stara się być tym dobrym, Niko bierze na siebie całą odpowiedzialność, chłopaki "z wyższej sfery" wymiękają w obliczu katastrofy, trzynastolatka zachowuje się jak typowa gimbusiara, mniejsze dzieci na przemian panikują albo przejmują się duperelami, a dziewczyny muszą im matkować.
Nie można za to się przyczepić do płynności akcji. Nie ma takiego momentu w tej serii, gdy nie dzieje się nic. Od początku do samego końca dzieciaki stają przed jakimś - mniejszym czy większym - wyzwaniem (zazwyczaj meganiebezpiecznym).
(I nie ma składania ofiar z ludzi. Przynajmniej w dosłownym tego zwrotu znaczeniu.)



Monument 14. Niebo w ogniu
Ponieważ ekipa bohaterów uległa rozbiciu, mamy tym razem dwóch narratorów. Oba style narracji są do siebie podobne - tak samo banalne i stronnicze.
I znowu cały ciężar dowodzenia i odpowiedzialności spada na biednego Niko. Szkoda mi było dzieciaka - robi za wieczną niańkę, tylko dlatego, że ma odznakę skauta.
Ta cześć przypomina nieco klimat z "Mrocznych umysłów" albo "Piątej fali" - paczka dzieciaków przebijająca się przez nieprzyjazny świat, gdzie za każdy rogiem czai się niebezpieczeństwo, brzmi znajomo? A może jeszcze to: dzieciak, który boi się, że straci nad sobą kontrolę (nad swoją "mocą") i kogoś skrzywdzi, hę?
Ta część obfituje w mordercze wątki. Jest krwisto, makabrycznie i kompletnie poza kontrolą. Może nie będę zdradzać szczegółów, ale lepiej nie dawać nabuzowanemu przez chemikalia dziecku piły mechanicznej.  Oj, nie. W dodatku jednak okazuje się, że sceny seksu już zagościły na stałe w literaturze młodzieżowej (może nie aż tak dosłownie jak w Santa Olivia [recenzja wkrótce], ale wystarczająco by zaskoczyć niczego niespodziewającego się czytelnika).
W paru przypadkach przydałaby się przypisy - jeśli nie od autorki, która mimo, że przedstawia nie tak daleką wizje przyszłości, bo z 2024 roku, to wprowadza parę konfundujących nowinek -  to przynajmniej od tłumacza. Za każdym razem, gdy ktoś rzucał jakiś żart językowy, gubiłam się.
I jak była mowa o "dekontaminacji odbywającej się w dużych grupowych prysznicach" i "wkładaniu kosztowności i rzeczy osobistych do toreb, które zostaną zwrócone po drugiej stronie" to na pewno nie tylko mi nasunęło się pewne skojarzenie. Od razu dopowiem - nie, tym razem nikt nikogo nie zagazował (przynajmniej jeszcze nie w tej części).
Pod względem trzymania w napięciu prezentuje się jeszcze lepiej niż pierwsza. Książka ma niemal szczęśliwie zakończenie i może w tym wypadku jest to całkiem dobre zagranie. Nie narzekam.



Monument 14. Wściekły wiatr
Znowu mamy dwóch narratorów - a to ze tej prostej przyczyny, że znowu paczka została rozdzielona pomiędzy dwa miejsca akcji. Z jednej strony kontynuuje narrację Dean, a z drugiej... a zresztą i tak można znaleźć to w opisie książki - Josie, po którą jadą z misją ratunkową.
Niko kolejny raz ujawnia swoją skłonność do bohaterstwa. Z kolei Dean jak zawsze charakteryzuje się irytującą infantylnością - nie będę cytować, bo po prostu on ciągle zachowuje się jak dzieciak. I nadal komentuje - za każdym razem,gdy komentuje styl ubierania Sahalii albo używa określenia "cool" to miałam ochotę wydrapać sobie oczy. Ktoś powinien wreszcie zabrać mu ten głupi zeszyt i przejąć ster narracji, ale obawiam się, że sztuka pisania odręcznego do 2024 r. mogła zaniknąć. (Długopis? A co to takiego?)
Zaś Josie operuje bardziej dramatycznym językiem, dzięki czemu można przeczytać:

Już nie mogę oddychać tak jak kiedyś - bo każdy oddech kradnę trupom, gnijącym, niepochowanym trupom, które zostawiłam w kałużach krwi. 
Z jej strony narracja jest bardziej brutalna, ale wynika to po części z jej własnych doświadczeń, które wywołują u niej silne poczucie winy, jeśli nie wstręt do samej siebie, jak i fatalnej sytuacji, w jakiej się znalazła.
Autorka sięgnęła po kolejny typowy dla antyutopii motyw - obozy. Mogą być różne rodzaje obozów np. sportowe, dla uchodzców, wojskowe i.... zagłady. Zgadnijcie z jakimi mamy do czynienia w tej części serii? No i genialnie, że autora dodała kolejnych bohaterów, tak jakby do tej pory nie miałabym problemu z zapamiętaniem ich imion.
Dokooptowanie do tego wszystkie tematu nastoletniej ciąży i (bardzo) wczesnego rodzicielstwa to, moim zdaniem, trochę za dużo dramatów jak na mój gust. W szczególności, że chociaż nastolatkom udało się utrzymać przy życiu niemal wszystkie dzieciaki, to nie potrafię wyobrazić sobie ich jako rodziców.
Zakończenie szczęśliwe aż do... (wiadomo czego). No niestety, w aż tylu fortunnych splotów wydarzeń to raczej nikt nie uwierzy! Tym bardziej, że wcześniej los był w stosunku do nich wyjątkowo kapryśny. Nie pogniewałabym się, gdyby autorka kontynuowała tradycję i np. ktoś z głównych bohaterów umarł albo chociaż autorka rzuciła na koniec jakąś inną potężną bombę, coś co pozostawiłoby czytelnika z szczęką na podłodze.

Nie wierzę, że to piszę, ale ta seria miała za szybkie tempo akcji. Nie wiem, kiedy udało mi się w takim tempie pochłonąć całą serię. Po prostu akcja w żadnym momencie nie zwalania, nie dając chwili czytelnikowi, by zastanowił się, co właściwie czyta, bo ani się obejrzy, jak skończy. Trochę jak z kolejką górską - parę szalonych minut, o których wkrótce się zapomni. To pozycja czysto rozrywkowa, dla kogoś, kto lubi mocne wrażenia (momentami jest ostro) i niezmuszającą do myślenia fabułę.

PS 1000 punktów dla kogoś, kto poda choć jedną książkę dla młodzieży, w której bohaterka NIE ścina włosów. Choć jedną!

Monument 14. Odcięci od świata
Monument 14. Niebo w ogniu
Monument 14. Wściekły wiatr
Emmy Laybourne
org. Monument 14
Monument 14. Sky on Fire
Monument 14. Savage Drift
Rebis, 2014, 946 stron (339 s., 262 s., 345 s.)

Moja ocena:

0 komentarzy: