Książki oparte o faktach, które zdarzyło mi się przeczytać, w przeważającej części przypadków kręcą się wokół tematyki zbrodni - czy to...

Polska odwraca oczy

2/19/2017 Insane sanity 0 Komentarze/y

Polska odwraca oczy - recenzja Pewna lekturka

Książki oparte o faktach, które zdarzyło mi się przeczytać, w przeważającej części przypadków kręcą się wokół tematyki zbrodni - czy to opowieści od strony profesjonalistów, którzy zajmują się badaniem przyczyn zbrodni, czy od strony historycznej - w jaki sposób rozwijały się nauki związane z wykrywaniem przestępstw. Reportaże z "Polska odwraca oczy" pozwalają na poznanie jeszcze innej perspektywy - ofiary i sprawcy.




Książka jest niewielkiej objętości (chyba to stanowił decydujący powód, dla  którego zdecydowałam się sięgnąć po nią akurat w czasie sesji). Liczy kilkanaście reportaży, pierwotnie opublikowanych w "Dużym Formacie". Każdy zrobił na mnie niemałe wrażenie, ale postanowiłam w recenzji skupić się tylko na paru, bo odniesienie się każdego zmieniłoby recenzję w rozemocjonowaną kilkunastostronicową rozprawę.

Rozpoczyna się mocnym akcentem - rozmową z żoną Trynkiewicza.  Raczej nie ma osoby w Polsce, która nie znałaby tego jegomościa i jego kryminalnej przeszłości. Chyba nawet do tej pory straszy się nim dzieciaki z okolic Piotrkowa i nie tylko.  Dlatego podczas czytania opowieści jego żony, nie sposób uciec od powracającej myśli: "kobieto, czy ty masz po kolei w głowie, wiążąc się z pedofilem-mordercą?". Trudno zrozumieć, co pociąga kobiety w takich zwyrodnialcach, że zasypują ich listami miłosnymi. Akurat z opowieści kobiety wynika, że jest książkowym przykładem hybristofilii [zaburzenia preferencji seksualnej, pociąg ukierunkowany na przestępców]. Po części również potrzeba udowodnienia, że kobieca ręka "potrafi wyprostować" najgorszego człowieka, o czym może świadczyć choćby ten fragment:

On już więcej nie będzie dotykał chłopców, bo ma mnie. Oczywiście ja zawsze stanę po jego stronie nawet, gdyby taka rzecz się powtórzyła. Ale jestem przekonana, że tak się nie stanie.

Zestawiając brutalne zbrodnie, które popełnił i to, co opowiada na jego temat żona, odczuwa się pewne dysonans. Ten dysonans istnieje do momentu, gdy nie zacznie się skupiać na sposobie opowieści, na tych małych detalach, które co jakiś czas wyskakują: "był nauczycielem i świetnie zna się na dzieciach", "był bezwarunkowo szczerzy, odsłaniał się jak mały chłopiec", "mężczyzna, który słucha całym sobą i zależy mu na drugiej osobie".  Z tego opisu stopniowo wyłania się obraz człowieka,  który miał wszelkie predyspozycje, by owinąć sobie młodych chłopców wokół palca.

Jak wreszcie będzie wolny, to pojedziemy w podróż poślubną do tego lasu w Piotrkowie Trybunalskim, który Mariusz tak kocha. Pytasz, czy to ten sam las, w którym Mariusz spalił ciała dzieci? Tak (...) to miejsce kojarzy mi się z takim małym Mariuszkiem, jeszcze zanim został skrzywdzony.

Jest to opowieść bardzo subiektywna - żona próbuje "odplamić" Trynkiewicza. Związała się z tym człowiekiem, znając jego przeszłość i godząc się z nią. (Dlatego podczas czytania ma się wrażenie, że sama ma trochę nie poklei w głowie). Po całej tej idyllicznej opowieści o wielkiej miłości, poczuciu szczęścia i bezpieczeństwa, gdy kobieta nagle wyskakuje z poczuciem krzywdy wobec "Mariuszka" i żałosnymi próbami usprawiedliwienia jego postępowania, to miałam już małe żołądkowe objawy zatrucia się jej szaleństwem.

Według mnie w przypadku 80% molestowań i gwałtów ofiara sama jest sobie winna. (...) Mariusz tych chłopców nie ciągnął na siłę do mieszkania. (...) Mieli czas, by ochłonąć, zastanowić się i uciec. Nie zrobili tego. To była ich decyzja, że nie żyją.

Kolejny reportaż zatytułowany "Oddział chory ze strachu" jest wręcz jak z horroru. Chociaż  nie wiem, czy nawet twórcy najbardziej okrutnych historii byliby w stanie wymyślić coś tak brutalnego. "Lot nad kukułczym gniazdem" i siostra Ratched to mały pikuś przy sadystycznej pani ordynator, która prowadziła oddział dziecięcy w szpitalu psychiatrycznym.

Nie wiem, czy pani była kiedyś związana, obsikana, pobita, upokorzona. Po tym już nigdy nie jest normalnie. Myślę, że ta doktor Anna była chora psychicznie bardziej niż my. Tylko dlaczego nikt tego od razu nie zauważył?

Zakłady "za zamkniętymi drzwiami" (instytucje totalne) są niestety takim środowiskiem, o którym nie słyszy za często. Pacjenci często nie są świadomi, że nie powinni być w ten sposób traktowani lub mają kontaktu z odpowiednimi osobami, które nagłośniliby sprawę (a nawet gdyby, to kto by im uwierzył?), a kadra zasłania się strachem o własne posady i tajemnicą lekarską.  (W innym reportażu padają adekwatne słowa:)

Instytucja zamknięta rządzi się swoimi prawami. Tam wszystkie emocje, jak strach, poniżenie, władza, są spotęgowane.

Z jednej strony opisy wydarzeń i relacje byłych pacjentów oddziału mrożą krew w żyłach, a z drugiej przeciągające się śledztwo, które stanowi przykład "kolesiostwa", to, że sprawcy przez lata przebywali na wolności nieukarani, w dodatku mogli swobodnie wykonywać zawód i znęcać się nad kolejnymi ludźmi, jest tą kroplą, która przelewa czarę goryczy.

Nieco podobną jest sprawa z reportażu "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadecie" (kontynuowana w kolejnym zatytułowanym "Grzech śmiertelny") opisujące okrutne traktowanie dzieci przez prowadzące sierociniec siostry zakonne. Odpowiedz osoby, która wiedziała, o tym, co tam się działo, ale nie zareagowała, wręcz mnie poraziła:

To grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne.
W tym momencie pomyślałam sobie, na jakim my chorym świecie żyjemy, że człowiek jest w stanie wymyślić najgłupsze wytłumaczenie byle tylko nie pomóc ofierze? Ilu jest innych takich ludzi, którzy wiedzą o tysiącach podobnych spraw, ale wolą odwrócić wzrok?

Reportaże Kopińskiej to swoisty przekrój przez różnego rodzaje patologię dręczące Polskę - i te w służbie zdrowia, i w więziennictwie, w placówkach dla trudnej młodzieży, w sierocińcach, i w sądownictwie, służbach śledczych, prokuraturze i administracji publicznej....
Podziwiam dziennikarkę za determinację i zimną krew, która pozwoliła jej dotrzeć do wszystkich, nawet najbrutalniejszych szczegółów, które starała się opisać zachowując chłodny obiektywizm.
To książka, która potrząsa człowiekiem, pokazując prawdę na talerzu: "Oto brudne sekrety naszego społeczeństwa. To, że nie chcesz na to patrzeć, nie znaczy, że to przestanie istnieć, że nie będzie działo się tuż przed Twoim nosem, że być może nie przydarzy się Tobie lub osobie bliskiej".
Z pełną premedytacją daje tej książce najwyższą notę.

Polska odwraca oczy
Justyna Kopińska
org. Polska odwraca oczy
Świat książki, 2016, 231 stron

Moja ocena:

0 komentarzy: